ZAMASKOWANA ŚRODA | ETUDE HOUSE 0.2 THERAPY AIR MASK SNAIL EXTRACT
Maskę Etude House dostałam w gratisie do moich pielęgnacyjnych zakupów na Jolse (w następnym poście pokażę Wam, co takiego zamówiłam). Nie potrafiłam się długo oprzeć przed jej przetestowaniem i jeszcze tego samego dnia, kiedy przyszła paczka, nałożyłam ją na twarz. Jak się u mnie sprawdziła? Zapraszam do dalszej części wpisu.
Po użyciu skóra była gładka, zmiękczona i rozświetlona, co da się zauważyć przy większości masek w płachcie. Chciałam jednak szczególnie zwrócić uwagę na gładkość cery - myślę, że jest to głównie zasługa esencji, która w tej wersji maski występuje w postaci emulsji. Jest ona bardziej treściwa i odżywcza niż esencja na bazie wody. Emulsja ma wręcz mleczną konsystencję, która z dużą łatwością wchłaniana jest przez skórę.
Jestem ciekawa reszty wersji 0.2 Therapy Air Mask, głównie ze względu na typ płachty. Mam wrażenie, że lepiej przepuszcza ona wszelkie składniki odżywcze w głąb skóry, a także umożliwia jej swobodne przepuszczanie powietrza. Producent zaleca używanie tych masek na zasadzie one mask a day. Myślę, że kiedyś skuszę się na ich zakup (powiedzmy siedmiu) i wtedy mogłabym zrobić coś w rodzaju azjatyckiego tygodnia z maskami w płachcie. Bylibyście zainteresowani?
TO MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ:
W maskach z serii 0.2 Therapy Air Mask płachta ma jedynie 0.2 mm grubości, przez co idealnie przylega do twarzy. Jej cienkość i lekkość umożliwia też przedostawanie się powietrza, co pozwala naszej skórze oddychać z komfortem. W stu procentach bawełniana płachta jest hypoalergiczna oraz nie podrażnia wrażliwiej skóry. Faktycznie - mając ją na twarzy niemalże jej nie czułam, więc mogę się zgodzić ze sloganem tej serii, że maska jest light and comfortable like the air.
Wersja Snail, która zawiera ekstrakt z śluzu ślimaka, ma zapewnić nam gładką i ujędrnioną skórę. Powinna też chronić ją przed czynnikami zewnętrznymi, wzmacniać jej naturalną barierę, a również działać przeciwzmarszczkowo. Dużo obietnic, jak na maskę za dolara, więc czy choć część z nich ma pokrycie w rzeczywistości?
Po użyciu skóra była gładka, zmiękczona i rozświetlona, co da się zauważyć przy większości masek w płachcie. Chciałam jednak szczególnie zwrócić uwagę na gładkość cery - myślę, że jest to głównie zasługa esencji, która w tej wersji maski występuje w postaci emulsji. Jest ona bardziej treściwa i odżywcza niż esencja na bazie wody. Emulsja ma wręcz mleczną konsystencję, która z dużą łatwością wchłaniana jest przez skórę.
Jestem ciekawa reszty wersji 0.2 Therapy Air Mask, głównie ze względu na typ płachty. Mam wrażenie, że lepiej przepuszcza ona wszelkie składniki odżywcze w głąb skóry, a także umożliwia jej swobodne przepuszczanie powietrza. Producent zaleca używanie tych masek na zasadzie one mask a day. Myślę, że kiedyś skuszę się na ich zakup (powiedzmy siedmiu) i wtedy mogłabym zrobić coś w rodzaju azjatyckiego tygodnia z maskami w płachcie. Bylibyście zainteresowani?
Maska, jak wspominałam, na koreańskich stronach kosztuje niecałego dolara, więc uważam, że warto ją wypróbować. Przynajmniej aby samemu przekonać się, jak przyjemna i delikatna jest struktura płachty oraz dla wyraźnego efektu wygładzonej cery. Na polskich stronach widziałam ją w Azjatyckim Zakątku za 8 zł.
TO MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ:
Przyjemnie się zapowiada. Bardzo lubię maski w płacie.
OdpowiedzUsuńCiekawa maska. Nigdy nie używałam kosmetyków ze śluzem ślimaka.
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do siebie :)
Pierwszy raz słyszę o tej masce :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego typu maski! :D
OdpowiedzUsuńhttp://czynnikipierwsze.com/
Już samo opakowanie zachęca :D
OdpowiedzUsuńOpakowanie kusi.. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Karolina [Blog]