ZAMASKOWANA ŚRODA Z SINGASHOP.PL | INNISFREE IT'S REAL SQUEEZE MASK MANUKA HONEY


Przed nami kolejny (tutaj macie poprzedni <klik>) wpis Zamaskowanej Środy we współpracy z Singashop, który, jak udało mi się zasłyszeć, poszerza swój asortyment aż czterokrotnie! Na myśl o tym sama przebieram nożkami, ale dziś zapraszam Was na recenzję maski Innisfree It's Real Squeeze Mask Manuka Honey, która jest dostępna w sklepie internetowym już teraz :) 


Jeśli czytaliście wpis o masce w wersji kiwi, to już doskonale wiecie, jak zauroczyły mnie opakowania całej serii It's Real Squeeze Mask. Nie będę się więc nad tym zbytnio rozwodzić - po prostu spójrzcie, jak realnie, a przez to smakowicie, wygląda ten złocisty plaster miodu... :) Dzięki temu, już na samym wstępie czuję się bardziej przekonana, że produkt wykorzystuje to, co dobrego daje nam natura.


Oczyściłam twarz kojącym płynem micelarnym Bielenda i spryskałam twarz wodą różaną. Na tak przygotowaną skórę nałożyłam płachtę, po około 10 minutach odwróciłam ją na drugą stronę (to podchwycony trik, aby wyciągnąć z maski jak najwięcej, o ile druga strona nie zdążyła podeschnąć) i odczekalam jeszcze 5 minut. Do płachty nie mam zastrzeżeń - wykonana z syntetycznego jedwabiu, dobrze się trzyma, nie zsuwa, jest odpowiednio elastyczna. Zapach z początku był dla mnie dość drażniący (przykry skutek alkoholu w składzie), jednak mając już później produkt na twarzy, można było wyczuć jedynie delikatną słodką woń.


W masce Innisfree Manuka Honey mamy do czynienia z esencją wodną, która w swojej konsystencji jest lżejsza od emulsji - przez co łatwiej i szybciej wchłaniana jest przez skórę. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu, ten typ esencji jest bardzo rzadki i lejący, przez co możemy spodziewać się jej nadmiaru na dnie opakowania. Wiecie jednak, że takich resztek się nie marnuje - wklepałam esencję w szyję i dekolt.


Jak mówi opis z tyłu opakowania, maska zawiera bogaty w składniki odżywcze miód manuka (w praktyce jest to ekstrakt, siódme miejsce w składzie), który nawilża suchą skórę nadając jej zdrowego wyglądu. Singashop w polskim tłumaczeniu dodaje, że produkt dodatkowo intensywnie regeneruje, odżywia, łagodzi podrażnienia (co zawdzięczamy soku z aloesu) i hamuje procesy starzenia. Analizując skład, zwróciłam uwagę na tzw. Jeju green complex. Pod tym skrótem kryje się aż pięć ekstraktów, które zawiera każda maska z serii It's Real Squeeze Mask: ekstrakt z zielonej herbaty, mandarynki, kaktusa, kamelii japońskiej i orichidei. Ten kompleks jest na pewno czymś wyróżniającym te maski, bo wcześniej nie miałam o nim pojęcia; ma on zapewniać zdrowy wygląd naszej skórze. Mamy również kilka typowych substancji, takie jak sól potasowa kwasu hialuronowego, betaina czy gliceryna, które odpowiadają za działanie głęboko nawilżające. Innisfree w swoich kosmetykach nie stosuje składników zwierzęcych - miód manuka powstaje z nektaru krzewów manuka rosnących w Nowej Zelandii i jest nieziemsko drogi.


Przechodząc do rezultatów, czyli tego, co zapewne najbardziej Was interesuje :) Wersja miód manuka z nawilżaniem skóry poradziła sobie bardzo dobrze, czyli jej główne przeznaczenie zdało egzamin na piątkę. Cera wyglądała na zdrowszą, widocznie odżywioną, zyskała też, ostatnio bardzo pożądane określenie, delikatny dewy look.  Ze względu na obecność soku z aloesu w składzie, bardzo liczyłam na załagodzenie podrażnień i faktycznie zaczerwienienia stały się mniej widoczne. 


Maski Innisfree pomału robią sobie u mnie bardzo dobrą opinię; spełniają swoje główne założenia, składy mają niemalże bez zastrzeżeń i, co dla mnie bardzo istotne, nie podrażniają mojej skóry, a wręcz ją uspokajają. Dodatkowy plus za kompleks Jeju green - liczę, że ekstrakty w nim zawarte przy systematycznym stosowaniu masek z serii It's Real Squeeze Mask pomogą zachować zdrowy wygląd mojej cery. Możecie je dostać w sklepie internetowym Singashop w cenie 12 zł lub w pakiecie pięciu sztuk za 50 zł. Jako ekonomistka - sugerowałabym opcję numer dwa :)

Znalezione obrazy dla zapytania singashop


7 komentarzy:

  1. Jestem zauroczona tymi maskami i aż nie wiem na którą sie zdecydować 💗 Z niecierpliwością czekam na dalsze recenzje 💗

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem coraz bliżej zamówienia sobie pakietu za 50 złotych! :) Czekam na recenzję granatu i róży, obie wydają się brzmieć świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie czasami estetyczne opakowanie kusi do zakupu produktu. Z maskami nigdy się nie spotkałam, ale wydają się szalenie ciekawe. Może wypróbuję na własnej skórze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio stałam się ogromną fanką masek w płachcie. Szczerze przyznam, że pomimo tego, iż nie słyszałam o niej wcześniej, mam ochotę wytestować ją na własnej skórze.

    W wolnej chwili serdecznie zapraszam do mnie ❤
    modaiurodawedlugjulii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega ciekawy artykuł! Super ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu pierwszego postu właśnie z serii masek Innisfree bardzo mnie zaciekawiło ich działanie na skórę. Z racji tego iż moja cera jest skłonna do podrażnień i wiele produktów mnie uczula powodując niepożądane efekty, do wszelkiego rodzaju nowości podchodzę dość sceptycznie. Natomiast czytając Twoje opinie na temat właśnie tych masek w płachcie jestem coraz bardziej nimi zainteresowana. Odnoszę wrażenie, że są to dość delikatne produkty, które mogą zdziałać wiele dobrego, a patrząc na ich naturalny skład nie powinny wywoływać reakcji alergicznych. Nie jestem typem ktory lubi eksperymentować z produktami do twarzy, natomiast chyba trochę zmienię tutaj swoje nastawienie i chętnie przetestuje którąś z masek tej serii ❤️ Czekam na kolejne opinie produktów, może znowu uda Ci się nakłonić mnie do eksperymentowania z różnymi produktami do twarzy, dzięki czemu uda mi sie znaleźć ten idealny, którego wciąż szukam ❤️

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 LAOLAMIKU , Blogger