ZAMASKOWANA ŚRODA | CLOCHEE NAWILŻAJĄCA MASKA Z GLINKĄ CZERWONĄ


Maskę Clochee miałam okazję wypróbować dzięki pudełku CuteBox, w którego marcowej edycji znalazłam to niepozorne maleństwo. Jest to właściwie moja pierwsza styczność z Clochee, mimo tego, że z chęcią wpieram polskie firmy kosmetyczne i często sięgam po ich produkty. Po zastosowaniu maski, która będzie tematem dzisiejszej Zamaskowanej Środy, w trymiga nadrobiłam zaległości i zapoznałam się z ofertą, filozofią, jak i misją marki. Wszystkiego możecie się dowiedzieć na ich stronie clochee.com. Zdradzę tylko, że "omnia subiecta sunt naturae"... Jeśli znacie jakiś ich kosmetyk godny polecenia, to koniecznie podzielcie się tym ze mną w komentarzach!


Jak wspominałam, maskę otrzymałam w pudełku CuteBox, więc nie miałam wpływu na jej rodzaj. Los mi jednak sprzyja i trafiłam na wersję dokładnie taką, na jaką po cichu liczyłam - nawilżającą z czerwoną glinką. Clochee w ofercie ma jeszcze maseczkę detoksującą z glinką białą oraz oczyszczającą z glinką zieloną. Oba rodzaje męczyłam niemiłosiernie, kiedy walczyłam z nadmiernym przetłuszczaniem się mojej skóry, więc szczerze powiedziawszy, na czerwoną nawet nie spoglądałam. Dzisiaj w końcu mogę ją przetestować w formie gotowej maseczki - polubiłyśmy się?


Saszetkę z produktem mamy przedzieloną na pół tak, aby starczyła na dwie aplikacje (2 razy po 6ml). Producent w sposobie użycia zaznacza, aby pokryć twarz i szyję grubą warstwą maski. Jednak z przykrością muszę stwierdzić, że 6ml nie pozwala na jej dokładne rozprowadzenie bez prześwitów na twarzy, a co dopiero na szyi. Musiałabym zużyć obie saszetki, czego nie chciałam robić przy masce za 17 zł... Odczekałam zalecane 15 minut i zmyłam ją letnią wodą. To, co zauważyłam od razu, to napięcie skóry (nie mylić z ściągnięcięm!), któremu towarzyszyło bardzo dobre nawilżenie! Skóra była miękka w dotyku, co na pewno po części można zawdzięczać ekstraktowi z lnu, który ma działanie odżywiające, wygładzające i rozświetlające. Maska zawiera również ekstrakt z jabłka, którego osobiście używam w swoich domowych preparatach na przebarwienia, gdyż pobudza on odnowę naskórka i jest dobrym przeciwutleniaczem.


Ze względu na glinkę czerwoną produkt ten zaleca się posiadaczom skóry wrażliwiej i naczyniowej, jak i tym borykającymi się z trądzikiem różowatym. Moja cera ma skłonności do czerwienienia się na policzkach i tym też reaguje przy drażliwych kosmetykach, wyższych temperaturach czy pocieraniu. Maska Clochee żadnej krzywdy mi nie zrobiła, uspokoiła niewielkie zaczerwienienia, głównie napięła i nawilżyła skórę. Ze względu na cenę 17 zł i fakt, że używam już ekstraktu z jabłka w swoim serum, raczej jednak do niej nie wrócę. Czuję się za to zachęcona do zakupu czystej czerwonej glinki i zobaczeniu, czy przy regularnym stosowaniu będzie zapobiegać ona rozszerzaniu się moich naczynek krwionośnych.

Używacie masek z glinkami, czy stosujecie je solo? Jakie efekty widzicie u siebie przy regularnym używaniu?



1 komentarz:

  1. Glinki stosuję od dawna i kiedyś używałam kupnych maseczek z glinką zieloną. Teraz przerzuciłam się na glinkę stosowaną solo rozcieńczoną z wodą i jest to moja ulubiona maseczka oczyszczająca <3
    MÓJ KANAŁ NA YT
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 LAOLAMIKU , Blogger